Rynek 31-32, wcześniej Rynek 33 oraz Świdnicka 1-3

Choć jeszcze w 1945 roku róg Rynku i Świdnickiej tworzyły trzy odrębne i całkiem spore budynki, to nowi gospodarze, po wcześniejszych wyburzeniach, zadecydowali o postawienie w tym miejscu wielkiego, wielorodzinnego budynku. Do przedwojennej tradycji nawiązywały jedynie lokale handlowe na parterze. Urocza, mała uliczka stała się bramą przelotową bloku.

Narożnik Rynku zajmował imponujący hotel. To z jego powodu dobudowano ok. 1910 roku wieżyczkę do Domu Aptekarza( obecnie Rynek 15), aby obie budowle współgrały w przeciwległych rogach Rynku. Sam hotel przez dziesięciolecia zmieniał swoją nazwę i gospodarzy. Najdłużej funkcjonowała nazwa „Hotel Stadt Breslau”. Jednym z właścicieli lub zarządców był w pierwszych latach XX w. Albert Kasseck. Musiał być znanym i szanowanym obywatelem, członkiem władz miasta, skoro jako „oekonom” (zarządca) trafił nawet na pocztówki. Hotel posiadał piękną restauracje, a nawet salę widowiskową. Być może to właśnie tu funkcjonowało przez jakiś czas kąckie kino Astoria.

W latach 30., na fali populizmu, hotel zaczął nosić dumne miano pruskiego bohatera von Blüchera. Do końca wojny zarządzał nim Dr. Max Petrich. Wiemy, że hotel przetrwał w nienaruszonym stanie do końca wojny. Z marca 1945 roku pochodzi zdjęcie radzieckiego korespondenta wojennego A. Ustinowa, przedstawiające radzieckich żołnierzy oraz wreszcie wolne robotnice przymusowe, wracające do domów. I tu ślad po hotelu się urywa… na następnym zdjęciu z lat 50. możemy zobaczyć resztki ruin z charakterystycznym półkolistym otworem okiennym. Kto i kiedy go zburzył? Może miało to cos wspólnego z żołnierzami przeszukującymi takie budynki w poszukiwaniu alkoholu?

Tuż obok, wtedy przy Świdnickiej 1, przez wiele lat funkcjonowała drogeria Hansa Fischera. Była ona na poły apteką, o czym świadczy chociażby szyld z krzyżykiem. Ta kamienica musiała być naprawdę luksusowa, gdyż zamieszkiwał ja nawet ksiażę biskup Bernhard Redner, a w oficynie usługująca zapewne któremuś z tych panów kucharka Hedwig Schwarcer. Tytuły książęce dla biskupów co prawda nie funkcjonowały już od kilkunastu lat, lecz wcześniej oznaczały biskupa zarządzającego dobrami kościelnymi także w sensie władzy cywilnej.

Obok również był niezwykle smakowity adres- znakomita piekarnia i cukiernia rodziny mistrza cukierniczego Hermanna Knöfela. Specjalnością zakładu był znakomity śląski piernik. Nie mylmy go z pierniczkami. To prawdziwy król śląskich ciast, pachnący miodem, orzechami i korzennymi przyprawami. Na zdjęciu z 1940 roku, przedstawiającym rodzinę szewca Moki możemy nawet zajrzeć na tyły nieistniejących kamienic.

Niestety nie ostały się i te kamienice. Walec dziejowy wyrównał wszystko, a niektórzy mieszkańcy podają, że gruz z owych budowli trafił na wały stadionu, gdzie jeszcze i dziś można odnaleźć ułamki dawnego świata. Przez kilka lat w fundamentach bawiły się miejscowe łobuziaki, zanim ruszyła budowa bloku. Przez lata branże sklepów w owym budynku zmieniały się wielokrotnie, choć istniejąca do dziś pasmanteria to prawdziwa weteranka wśród naszych placówek handlowych.

Żródła zdjęć : zbiory SMZK, Kanther Album, Polska Org.

Beata Jurcewicz, Regionalna Izba Pamięci w Kątach Wrocławskich