Zima stulecia 1978/79
Aktualna zima roku 2021, jak na razie przypomina tylko trochę te problemy, które nawiedziły Polskę (i nie tylko) na przełomie lat 1978/79. Zdecydowanie nic nie wskazuje, że sytuacja sprzed 43 lat może się powtórzyć. Co prawda wtedy też nikt nie przypuszczał, że nastąpi taki atak aury. Zima stulecia to taka, gdzie temperatury powietrza spadają poniżej normy wieloletniej, zaś opady śniegu oraz grubość pokrywy i natężenie są ponadnormatywne i sytuacja taka trwa dłużej niż przeciętnie.
Padający na początku niewinny deszcz zaczął przechodzić w deszcz ze śniegiem i na końcu sypnęło porządnie już samym śniegiem.
To nie były żarty. Zrobiło się go po pewnym czasie zdecydowanie za wiele. Do pary dołączył siarczysty mróz.
Prawie na terenie całego kraju, w ciągu trzech dni za przyczyną przesuwającego się z północy Europy mroźnego frontu atmosferycznego, nastały iście skandynawskie warunki, które zatrzymały funkcjonowanie kraju, a transportu w szczególności.
Śnieg zaczął padać w noc sylwestrową i padał tak bez przerwy przez kilkanaście godzin.
Na zorganizowanych licznych zabawach sylwestrowych ludzie się bawili i nie zdawali sobie sprawy, że z godziny na godzinę sytuacja na zewnątrz robi się coraz bardziej niebezpieczna. Kataklizm wisiał w powietrzu i w końcu stał się faktem, chociaż ostatni dzień roku 1978 nie zapowiadał takich kłopotów pogodowych.
Gdy 1 stycznia 1979 rozpoczął się nowy rok i po balu nad ranem należało wrócić do domu, sytuacja się znacznie skomplikowała. Nawet kiedy aura sprzyja, to w taki noworoczny poranek powroty bywają ciężkie, a tu teraz pojawiły się dodatkowe utrudnienia z powodu bardzo dużej ilości śniegu. Brak taksówek lub bardzo rzadko kursujące środki komunikacji miejskiej w miastach, a nie wspominając o miejscowościach mniejszych, nie wieszczyły nic dobrego powracającym.
Dodatkowym utrudnieniem było balowe obuwie pań. W tak głębokim śniegu taka wędrówka nie wchodziła w grę. Jak to była impreza po sąsiedzku, to jakoś się dotarło. Gorzej, gdy do domu było parę kilometrów.
Pojazdy, które garażowały pod chmurką, a było ich w tamtych czasach bardzo dużo, zostały zasypane nierzadko po sam dach i nie lada wyczynem było ich uruchomienie.
Modne wtedy lub raczej konieczne zabieranie akumulatora do domu w normalne zimy było wskazane. Właściciele samochodów z silnikiem „diesla” ratowali się przed wytrącaniem się parafiny w paliwie, instalowaniem grzałek elektrycznych , by zapobiec nadmiernemu wychłodzeniu, zasilanych kablem elektrycznym bezpośrednio z gniazdka w mieszkaniu do samochodu. Kto na jakim piętrze mieszkał nie miało żadnego znaczenia poza długością kabla. Kradzieże kabli nie były wtedy najwyraźniej w modzie.
Sprawdzało się wtedy bardziej dodawanie benzyny do „ diesla”. Kto tego nie zrobił mógł zapomnieć o normalnej eksploatacji „ropniaka”.
Chaos spowodowany warunkami atmosferycznymi jednoczył ludzi. Pomagano sobie w trudnej sytuacji. Przejawy solidarności spotykano często i bezinteresownie. „Pożyczenie prądu”, odpalenie samochodu na lince, odpalenie na tzw. „pych” lub wyciągnięcie z zaspy itp. to były częste obrazki pomocy ofiarowanej potrzebującym wśród zmotoryzowanych.
W zajezdniach autobusowych i w bazach samochodowych przedsiębiorstw pojazdy były uruchomione „na okrągło”, czyli ich silniki pracowały nawet w czasie garażowania.
Ubite warstwy śniegu zrywane były przez pojazdy gąsienicowe.
Do odśnieżania wzywano mieszkańców miast i wsi. Nierzadkie były obrazki grup mieszkańców pracujących z łopatami do śniegu. Jak ktoś odśnieżał np. chodnik taką samodziałową łopatą składającą się z kija i przybitej do niego sklejki drewnianej czy innej płyty, to wie jaki to jest koszmar.
Dzieciom, władze przedłużyły ferie aż do odwołania.
Od 1 stycznia 1979 roku Polska wzdłuż i wszerz została sparaliżowana przez nawiewane zaspy sięgające 2 metrów i mróz.
Przykładowo sytuacja w niektórych miejscach w Polsce przedstawiała się następująco:
Suwałki 84 cm śniegu
Łódź- 78 cm
Warszawa- 70 cm
Odnotowana w wielu miejscach temperatura to minus 31 st. C
Najgorzej było z transportem kolejowym. Unieruchomione zwrotnice i pękające szyny były zjawiskiem nagminnym. Dochodziło do tego zamarzanie ładunków w wagonach. Szczególnie cierpiały z tego powodu elektrociepłownie, gdzie zaangażowano wojsko do ręcznego rozbijania kilofami zamarzniętego węgla.
By uporać się z unieruchomionymi zwrotnicami, zakłady pracy mające np. bocznice, wspomagały węzły czy stacje kolejowe jak między innymi w Kątach Wr., gdzie przykładem był Zakład Przemysłu Ziemniaczanego, popularna Krochmalnia, który dostarczał pracowników wyposażonych w niezbędny sprzęt do oczyszczania rozjazdów ze śniegu i lodu.
W tejże Krochmalni, podczas zimy stulecia, odnotowano poważną i kosztowną w naprawie awarię systemu wytwarzającego parę między innymi do celów grzewczych.
Nie lepiej było z transportem publicznym.
W wielu miastach komunikacja miejska oraz pozamiejska, obsługiwana przez Państwową Komunikację Samochodową (PKS) całkowicie nie funkcjonowała lub w stopniu znacznie ograniczonym.
Krytycznie przedstawiała się również sytuacja z przewozami międzynarodowymi.
W czasie tamtej zimy stulecia odnotowano europejski rekord temperatury minusowej.
31 grudnia 1978 roku w dawnej Republice Komi( w europejskiej części ZSRR), odnotowano temperaturę minus 58 st. C. Takie temperatury na szczęście do nas na pewno nie zawitają.
Aktualnie parę dni zimy „prawdziwej” nie zamieni się chyba w zimę stulecia. Mamy utrudnienia drogowe i komunikacyjne na znacznej połaci Polski, ale chyba do przeżycia.
Nikt nie lubi utrudnień pogodowych. Te szczególnie ekstremalne warunki zimowe w naszej szerokości geograficznej były kiedyś częstsze i jak po latach się pojawiają ponownie to znaczy, że definitywnie bezśnieżnych zim nie można być pewnym.
Opracował : Zbigniew Kuriata
Tekst i zdjęcia :
-Wikipedia
-zasoby Internetu
-materiały własne