Pierwsze marsze śmierci z niemieckich obozów rozpoczęły się już w 1944 r., ale ich kulminacja nastąpiła w styczniu 1945 r. Marsze śmierci to finał okrutnej historii niemieckich obozów koncentracyjnych i zagłady. Na wieść o zbliżającym się zagrożeniu ze strony armii sowieckiej Niemcy przystąpili do pospiesznej ewakuacji obozów – tak rozpoczęła się dla wielu więźniów ostatnia droga w ich życiu. Wycieńczeni obozowymi warunkami życia, schorowani, niedożywieni, często bardzo chorzy, w łachmanach wyruszyli w drogę. Niektórzy nie wytrwali nawet kilku godzin. Umierali w trasie. Tych słabszych, którzy opóźniali kolumnę, Niemcy brutalnie dobijali, niektórych grzebano żywcem. Przez teren dzisiejszej gminy Kąty Wrocławskie przechodzili więźniowie obozu filialnego Arbeitslager Fünfteichen (wieś koło Jelcza – Laskowice), mieszczącego się przy zakładach zbrojeniowych „Friedrich Krupp-Berta Werke”. Obóz w Fünfteichen działał w okresie od 15 października 1943 roku do 21 stycznia 1945 roku.
Jak opisuje Stanisław Cały: ,,Do Tyńca Małego kolumna dotarła od strony Żórawiny około godziny 10:00 rano w dniu 24 stycznia zatrzymała się na krótki postój. Niemieccy mieszkańcy wsi Klein Tinz (Tyniec Mały) rzucali w tłum więźniów chleb z pobliskiej piekarni, mimo że esesmani grozili miejscowym bronią. Zrobiło się zamieszanie i sytuacja wyglądała bardzo groźnie. Interwencję esesmanów zażegnał inspektor Leister – zarządca majątku. Ten sam zarządca, po ucieczce z kolumny jednego więźnia, którego nie wydali niemieccy mieszkańcy, zaopatrzył go w cywilne ubranie i pomógł go ukryć. Nikt nie mógł się z więźniem dogadać i nie wiadomo jakiej był narodowości.
Tylko na odcinku od Domasławia do Tyńca Małego dobito 51 więźniów. Za kolumną jechał wóz, na który zbierano zwłoki. Na tej trasie kilka razy zaprzęg musiał wracać po zamordowanych. Ciała wrzucono do dołu miejscowej żwirowni. Często do zasypywania mogił ściągano ludność niemiecką, a była sroga zima i ziemia zamarznięta. a całej trasie więźniowie często nocowali na przyprószonym słomą śniegu, wielu po takim noclegu już się nie budziło… Nie dla wszystkich starczało miejsca w oborach, chlewach i stodołach. Ogólnie ludność niemiecka na trasie przyjaźnie traktowała więźniów, ale esesmani nie pozwalali na jakąkolwiek pomoc. Kiedy niemiecki mieszkaniec podarował jednemu z więźniów buty, bo szedł w owiniętych szmatami stopach, a zobaczył to nadzorca kolumny, to był to powód do zastrzelenia więźnia. Zdarzali się też i agresywni mieszkańcy – Ci obrzucali więźniów obelgami, a czasami rzucali się i do rękoczynów.
W Strzeganowicach na wieść o zbliżającej się kolumnie miejscowi Niemcy przygotowali jedzenie i nagotowali kawy, jednak strażnicy nie pozwolili rozdać tego poczęstunku więźniom.
Nadmienię, przed wojną w tej wsi żyli również mieszkańcy posiadający korzenie polskie. Do dzisiaj stoi dobrze utrzymany poniemiecki obelisk z niemieckimi i polsko- brzmiącymi nazwiskami poległych w I Wojnie Światowej mieszkańców Strzeganowic..
Na każdym postoju strażnicy wyszukiwali słabych i chorych, których rozstrzeliwali. Często po odejściu kolumny słychać było jęki z pośpiesznie zasypanej mogiły. Niektórzy więźniowie nie wytrzymywali poganiania, ciągłego zimna, chorób i odmrożeń, głodu, zmęczenia, strachu i widoku katowanych ludzi. Wystarczyło wyrwać się z szeregu…
W Strzeganowicach i Różańcu na terenie żwirowni mogiły zasypywali jeńcy radzieccy.
Takich zbiorowych mogił na całej trasie odkryto już sporo, jednak dalej brakuje miejsc pochówku wielu więźniów. Po latach odkrywane są kolejne przy wykonywaniu prac ziemnych. Szczątki poległych z odnalezionych mogił przenoszone są na cmentarze. W wielu miejscach wzdłuż trasy przemarszu są mogiły, tablice i pomniki upamiętniające ten dramat.
W Kątach Wrocławskich w na cmentarzu, na którym pochowano po wojnie żołnierzy radzieckich, znajdują się również mogiły ekshumowanych szczątków poległych w czasie marszu do Gross Rosen. Przed laty staraniem Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Kąckiej, po długim załatwianiu wszelkich możliwych formalności przez nieżyjącego prezesa Jerzego Grendę, przy wsparciu władz gminnych, członkowie Stowarzyszenia wykonali przebudowę zniszczonych lastrykowych nagrobków. Powstały wtedy nowe solidne granitowe pomniki nagrobne, a wiele prac zrealizowano społecznie. Każdego roku członkowie SMZK zapalają w tym miejscu symboliczny znicz pamięci.”
Jak co roku członkowie Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Kąckiej upamiętnili ofiary tych bestialskich pochodów.
W tym roku członkowie SMZK uczestniczyli w obchodach upamiętniających brutalną śmierć więźniów z obozu Arbeitslager Breslau-Lissa, mieszczącego się w koszarach przy obecnej ulicy Trzmielowickiej we Wrocławiu.
22 stycznia 1945 r., Niemcy w niemałym pośpiechu ewakuują obóz filialny Arbeitslager Funfteichen, mieszczący się przy zakładach zbrojeniowych Kruppa. Jest środek zimy, niemal 20 stopni mrozu, więźniowie są wycieńczeni, chorują na tyfus, mają na sobie łachmany, często nie mają nawet obuwia. W podróż rusza 6 tysięcy ludzi, dla wielu jest to ostatnia droga. 80 lat temu zostali skazani na śmierć.
Tereny naszej gminy- Strzeganowice, Różaniec, Kąty Wrocławskie stały się miejscem, w którym wielu więźniów poniosło śmierć, niektórzy umierali z wycieńczenia, słabych i chorych Niemcy rozstrzeliwali, po czym bezdusznie wrzucano ich do zbiorowych mogił .
W najbliższej okolicy odkryto wiele takich prowizorycznych grobów. Po latach, w Kątach Wrocławskich, na cmentarzu przy ul. Zwycięstwa pochowano ekshumowane szczątki pomordowanych, do dziś znajdują się tam dwa granitowe pomniki, o które dbają członkowie Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Kąckiej.
W tym roku pamięć o pomordowanych uczciliśmy uroczystością, w której uczestniczyli przedstawiciele Gmina Kąty Wrocławskie – Tomasz Giniewski – zastępca Burmistrza Miasta i Gminy Kąty Wrocławskie , Sebastian Kotlarz , członkowie Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Kąckiej, uczniowie i nauczyciele Szkoła Podstawowa nr 1 im. Kard. Bolesława Kominka w Kątach Wrocławskich oraz Szkoła Podstawowa nr 2 im. Janusza Korczaka w Kątach Wrocławskich , sołtys wsi Strzeganowice Anna Pietruszewicz oraz Sławomir Rybałtowski, wnuk zamordowanego w Marszu Śmierci.
Historię ostatniej drogi więźniów przybliżył znawca tematu, Pan Stanisław Cały.
Również 24 stycznia, na zaproszenie Stowarzyszenia Pierwszych Osadników Ziemi Dolnobrzeskiej członkowie Stowarzyszenia upamiętnili ofiary marszów śmierci, w których uczestniczyli więźniowie z filii nazistowskich, faszystowskich obozów koncentracyjnych Dyhernfurth I i Dyhernfurth II do obozu macierzystego Gross-Rosen.